piątek, 18 stycznia 2013

Barwienie

Naturalnie barwione wełny, jakoś jeszcze w zeszłym roku.

 Pomarańczowa to marzanna, brązowa to misz masz-już nawet nie pamiętam co do gara wrzucałam,  dwukrotnie podbarwiana bo mi się wstępnie nie podobała, ale ostatecznie wyszła ok, a oliwkowo szara to liście brzozy z siarczanem żelaza- tak podejrzewam;)
W barwieniu stosuję straszną samowolkę, więc czasem powrzucam to i tamto, albo wrzucę drugi raz materiał do roztworu, który mi jeszcze został z farbowania, coby go jeszcze podbarwić .

A tu lny ręcznie tkane, cykałam się trochę podejmując się ich barwienia, gdyż nie moje, a jak wiadomo ręcznie tkane materiały są w cenie..a jak bym spartoliła to na szmaty by poszło...hehe no ale wyszło ok.
Na wzorniku to 1 i 2 próbka.
Zacznę od nr 2. Len był prawie biały. Zaprawionego w ałunie wrzuciłam do roztworu z łupin cebuli. Wyszedł dość jasno i żółto, a miałam nadzieję uzyskać jednak jakiś tam brąz, więc do drugiej kąpieli dorzuciłam jeszcze łupin cebuli i sproszkowane, wysuszone liście orzecha włoskiego i wsypałam odrobinę siarczanu żelaza. Po wyjęciu i wysuszeniu len nadal pozostał żółty...;) Po lewej;)
Najmniej zaskoczył mnie ten zielony, zaprawionego w ałunie wrzuciłam do wywaru z liści brzozy, a pod koniec gotowania rozszerzyłam kąpiel siarczanem żelaza i na szarym lnie wyszła zieleń.
 Natomiast ten wrzosowy miał być początkowo ciemnobrązowy, albo chociaż brązowy.
Wrzuciłam go do wywaru z dość dużej ilości marzanny barwierskiej i poprzez długie gotowanie zamierzałam osiągnąć brąz.
Tak też się zapowiadało w garze:

I już w trakcie suszenia len wyglądał na brązowy:


A tak przed i po barwieniu: marzannowy wrzos;)


Wnioski? Len to cholernie trudny zawodnik, ciężko uzyskać ładne intensywne kolory i to tego jeszcze podczas suszenia mogą się robić zacieki i przebarwienia. Wolę zabawy z wełną ;)








3 komentarze:

  1. Ponoć jest sposób żeby zabarwić len na ładne kolory, opis był kiedyś dawno na usuniętym już blogu EO. Niestety nie mam skopiowanego i pamiętam tylko, że należało len porządnie wyługować oraz moczyć kilka tygodni w deszczówce. Generalnie upierdliwa i długotrwała robota i moim zdaniem nie warta skórka za wyprawkę.
    A wełenki ładnie Ci wyszły. Mi niestety ta wełna nie chciała łapać koloru, przypuszczam że kwestia użytej wody. W każdym bądź razie mam wszystko do poprawki :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Nawet jeśli efekt jest daleki od oczekiwanego materiały wyglądają cudnie. Zwłaszcza oliwkowy len. Eh, rozmarzyłam się...

    OdpowiedzUsuń