sobota, 2 lutego 2013

Nowe kolorowe życie wełnianego szaliczka

Tyle z niego zostało:

Upatrzyłam sobie niedawno wełniany szaliczek, który wisiał na manekinie w jednym z lumpeksiaków, które od czasu do czasu nawiedzam w poszukiwaniu "perełek":)
Oczywiście w oko wpadła mi głównie aplikacja w owieczki, hehe mam na nie ostatnio straszną fazę.
Poczekałam do dnia, w którym będzie obniżka i wciągnęłam za jakieś 12 zeta:)
Ale jak się zaczęłam przymierzać w domu, to stwierdziłam ,po cholerę mi 56 szalik na szyję, szczególnie,że był biały...tyle, że te owieczki...
I w tym momencie zapaliła się żaróweczka...Zważyłam szaliczek - ok 300 g, hmmm 300 g wełny za 12 zeta to się nawet opłacało...prujemy!!!Nitka bardziej mi się przyda.
I tu kolejne zaskoczenie. Okazało się,że nitka składała się z 5 cieńszych niteczek, a do tego każda z nich też była dwunitkowa.
Do naalbindingu to tych nitek za dużo...ale w tym momencie zapaliła się kolejna żaróweczka: mam cieniutkie wełniane nici do szycia lub...na cieniutkie krajki, wystarczy ją tylko pofarbować:):)

I pofarbowałam:)
od lewej: aksamitka, łupiny cebuli, mieszanka( wrotycz, liście brzozy i rumianek + siarczan żelaza) i marzanna.
Pięknie wyszły:)


1 komentarz: