Najnowsze naalbindingowe twory, zawstaw dla Pana.
Wełna naturalnie barwiona, wariacje ze szczawiem i liściami orzecha.
W międzyczasie...
sobota, 21 czerwca 2014
sobota, 10 maja 2014
W
maju rozpoczęłam działalność gospodarczą- "MONIKA"- KWATERY, POKAZY,
OPIEKA. Wynajmuję pokoje w domku jednorodzinnym, organizuję warsztaty i
pokazy historycznej obróbki wełny, naalbindingu, naturalnego barwienia
tkanin, przędzenia oraz tkania wełny, a także z miłą chęcią podejmę się
opieki nad osobami starszymi i niesamodzielnymi.Polecam się i zapraszam
do współpracy.
wtorek, 6 maja 2014
sobota, 18 stycznia 2014
Rękawiczki
Przyszła zima, przyszła faza na rękawiczki. Robione z doskoku, w maksymalnym międzyczasie, ale najważniejsze, że idę do przodu ;)
Wszystkie 3 pary wykonane na igle, splotem broden, z ręcznie przędzionej i naturalnie barwionej wełny.
Jak widać zapasów barwników w tym roku nie robiłam, zostały resztki nawłoci, aksamitki i łupiny cebuli odkładane na bieżąco, z czego mogłam uzyskać jedynie odcienie żółci.
Wszystkie 3 pary wykonane na igle, splotem broden, z ręcznie przędzionej i naturalnie barwionej wełny.
czwartek, 14 marca 2013
Naalowe przedwiośnie
Coś tam działam...w międzyczasie...;)Oto moje najnowsze twory.
Wełna naturalnie barwiona w nawłoci.
Czapa na zamówienie.
Kolejna czapa z ręcznie przędzionej wełny.
I najpiękniejsze...;D naalowe pasiaste nogawiczki z naturalnie barwionej wełny. Rozmiar 37-38.
I to by było na tyle najnowszych wypocin ;D
Wełna naturalnie barwiona w nawłoci.
Czapa na zamówienie.
Kolejna czapa z ręcznie przędzionej wełny.
I najpiękniejsze...;D naalowe pasiaste nogawiczki z naturalnie barwionej wełny. Rozmiar 37-38.
I to by było na tyle najnowszych wypocin ;D
czwartek, 14 lutego 2013
Trochę tkania trochę barwienia trochę naalbindingu
Wkręciłam się ostatnio strasznie, każdą wolną chwilę poświęcam jak nie igłowaniu, to barwieniu, a nawet za tkanie się wzięłam, ale o tym później.
Na początek najświeższy eksperyment. Podpatrzyłam gdzieś kiedyś na jakiejś imprezie jak koleś barwił macierzanką i wyszedł mu piękny trawiastozielony kolor. A ja walczę z tą macierzanką i wychodzi mi jedynie żółć, albo zgniła zieleń.
Od lewej- macierzanka na ałunie, z siarczanem żelaza i ze szczyptą sody.
A to wełenki w całości z ostatniego bawienia.
W ostatnim poście je opisywałam, lewą skrajną wyciągnęłam z drugiej kąpieli, z marzanny, a prawą z 3 kąpieli w zlewkach z aksamitki i cebuli.
Koleżanki wylądowały już na tabliczkach i się krajkują:)
Na szczęście nie ja robię tą krajkę, dostałabym szału przy tak cieniutkich niteczkach.
W międzyczasie w 2 kąpieli wylądowały te:
Całkiem nieźle chwyciły, więc postanowiłam zrobić z nich od razu użytek.
Przełamałam się i po roku postanowiłam osnuć moje pionowe krosno.
Zaczęłam od zrobienia na 2 tabliczkach(tylko tyle miałam w domu) trzeciego brzegu.
Następnie przymocowałam go do górnej belki nicią.
Nici osnowy przedzieliłam poprzeczką, co drugą wyciągnęłam przed poprzeczkę.
Zamontowałam ciężarki, zrobiłam łańcuszki, tylne nici zamontowałam do półnicielnicy. I już:)
Cały rok się za to zabierałam, gdybym wiedziała, że osnuwanie krosna sprawi mi taka radość to już dawno bym się za nie wzięła.Powiem nawet, że osnuwanie sprawiło mi większą radość jak samo tkanie.
Trochę fotek.
Nie dorobiłam się miecza tkackiego, a miecze dzieciaków egzaminu nie zdały,więc wątek dobijałam zgrzebłem.
Powiem tak. Tkanina może i rewelacyjna nie wyszła, splot dość luźny, ale i tak jestem zadowolona i pierwszego tkania.
A to produkt końcowy.Ręcznie przędziona, naturalnie barwiona i utkana;) moja;)
A na koniec mój ostatni szał;) Naalbindingowe kolczyczki w kształcie minimalnych skarpet.
I na dobitkę zrobiłam jeszcze żółto czerwone mitenki z naturalnie barwionej wełny i czapę
A to wszystko tak wiecie, w międzyczasie;)
Na początek najświeższy eksperyment. Podpatrzyłam gdzieś kiedyś na jakiejś imprezie jak koleś barwił macierzanką i wyszedł mu piękny trawiastozielony kolor. A ja walczę z tą macierzanką i wychodzi mi jedynie żółć, albo zgniła zieleń.
Od lewej- macierzanka na ałunie, z siarczanem żelaza i ze szczyptą sody.
A to wełenki w całości z ostatniego bawienia.
W ostatnim poście je opisywałam, lewą skrajną wyciągnęłam z drugiej kąpieli, z marzanny, a prawą z 3 kąpieli w zlewkach z aksamitki i cebuli.
Koleżanki wylądowały już na tabliczkach i się krajkują:)
Na szczęście nie ja robię tą krajkę, dostałabym szału przy tak cieniutkich niteczkach.
W międzyczasie w 2 kąpieli wylądowały te:
Całkiem nieźle chwyciły, więc postanowiłam zrobić z nich od razu użytek.
Przełamałam się i po roku postanowiłam osnuć moje pionowe krosno.
Zaczęłam od zrobienia na 2 tabliczkach(tylko tyle miałam w domu) trzeciego brzegu.
Następnie przymocowałam go do górnej belki nicią.
Nici osnowy przedzieliłam poprzeczką, co drugą wyciągnęłam przed poprzeczkę.
Zamontowałam ciężarki, zrobiłam łańcuszki, tylne nici zamontowałam do półnicielnicy. I już:)
Cały rok się za to zabierałam, gdybym wiedziała, że osnuwanie krosna sprawi mi taka radość to już dawno bym się za nie wzięła.Powiem nawet, że osnuwanie sprawiło mi większą radość jak samo tkanie.
Trochę fotek.
Nie dorobiłam się miecza tkackiego, a miecze dzieciaków egzaminu nie zdały,więc wątek dobijałam zgrzebłem.
Powiem tak. Tkanina może i rewelacyjna nie wyszła, splot dość luźny, ale i tak jestem zadowolona i pierwszego tkania.
A to produkt końcowy.Ręcznie przędziona, naturalnie barwiona i utkana;) moja;)
A na koniec mój ostatni szał;) Naalbindingowe kolczyczki w kształcie minimalnych skarpet.
I na dobitkę zrobiłam jeszcze żółto czerwone mitenki z naturalnie barwionej wełny i czapę
A to wszystko tak wiecie, w międzyczasie;)
sobota, 2 lutego 2013
Nowe kolorowe życie wełnianego szaliczka
Upatrzyłam sobie niedawno wełniany szaliczek, który wisiał na manekinie w jednym z lumpeksiaków, które od czasu do czasu nawiedzam w poszukiwaniu "perełek":)
Oczywiście w oko wpadła mi głównie aplikacja w owieczki, hehe mam na nie ostatnio straszną fazę.
Poczekałam do dnia, w którym będzie obniżka i wciągnęłam za jakieś 12 zeta:)
Ale jak się zaczęłam przymierzać w domu, to stwierdziłam ,po cholerę mi 56 szalik na szyję, szczególnie,że był biały...tyle, że te owieczki...
I w tym momencie zapaliła się żaróweczka...Zważyłam szaliczek - ok 300 g, hmmm 300 g wełny za 12 zeta to się nawet opłacało...prujemy!!!Nitka bardziej mi się przyda.
I tu kolejne zaskoczenie. Okazało się,że nitka składała się z 5 cieńszych niteczek, a do tego każda z nich też była dwunitkowa.
Do naalbindingu to tych nitek za dużo...ale w tym momencie zapaliła się kolejna żaróweczka: mam cieniutkie wełniane nici do szycia lub...na cieniutkie krajki, wystarczy ją tylko pofarbować:):)
I pofarbowałam:)
od lewej: aksamitka, łupiny cebuli, mieszanka( wrotycz, liście brzozy i rumianek + siarczan żelaza) i marzanna.
Pięknie wyszły:)
Subskrybuj:
Posty (Atom)