Jakieś 2 tyg temu zadzwonił do mnie szef z zapytaniem czy nie mam ochoty wrócić do pracy do połowy grudnia...
Ach...a jeszcze kilka dni wcześniej postanowiłam z mężem, że na razie nie będę szukała roboty, że zostanę w domu i zajmę się w wolnym czasie pracą z wełną...Niestety życie napisało inny scenariusz...Przy dwójce dzieciaków i wizji nadchodzącej zimy i w sumie dla nas tutaj w dziurze nad morzem trudnego okresu zdecydowałam się wrócić. A mój powrót wiąże się z tym, że w najbliższym czasie czyli do stycznia raczej nie znajdę czasu i sił na realizacje pasji...no chyba, że zacznę wciągać jakieś wspomagacze, które po powrocie z pracy, a pracuję fizycznie i obrobieniu 2 dzieci dodadzą mi skrzydeł do dalszego działania hehehe
Mój pokój pracy stoi nieużywany, choć zaglądam do niego często, szybko się wycofując..bo nie mam siły, bo jutro znów muszę wcześniej wstać...
Chciałabym się rozwinąć w rękodzielnictwie na tyle, żebym mogła z niego chociaż na chleb mieć...Ale jeszcze mam czas, a najważniejsze, że ciągle mam chęci.
Mam nadzieję, że kiedyś na zapytanie szefa czy wracam po sezonie do pracy odpowiem : Nie, utrzymuję się z pasji :D
A jak na razie podkasam rękawy, wyłączam mózgownicę i do roboty.
Choć tak sobie myślę, że tak dawno nie przędłam, że już dłużej nie wytrzymam i będę musiała sobie wygospodarować jakoś takoś choć chwilę by usiąść do kołowrotka ;D No i łupiny orzecha zaraz mi zgniją i trza je do gara i coś tam pobarwić...;)
Ale za to na wypłatę, jak już będę bogata to kupię sobie taki 50 litrowy gar do farbowania. HA ;)
Dzięki;)
OdpowiedzUsuńWESOŁYCH ŚWIĄT DLA CAŁEJ RODZINKI
OdpowiedzUsuń